Valdora – pick-up & deliver bez pociągów

Gdy ktoś mi wspomina o mechanice pick-up & deliver (dostarczania towarów z jednego miejsca na planszy do drugiego) pierwsza rzecz, która staje mi przed oczami to Railroad Tycoon i Age of Steam – czyli ogólnie pociągi. Budujemy tory, przesuwamy kosteczki towarów pomiędzy miastami. Jak na złość ostatnio zaczęły pojawiać się gry z tą mechaniką… ale bez pociągów: Finca, Bombay, Cavum. Chociaż Cavum nie jest najlepszym przykładem – niby budowanie tuneli, ale ja i tak widzę tory i lokomotywy (w postaci małych wagoników w kopalni).

Również Michael Schacht postanowił się zmierzyć z pick-up & deliver. Ale zamiast dymiących parowozów i przenoszenia towarów pomiędzy miastami Europy czy Ameryki, dostajemy baśniową krainę fantasy i mnóstwo kamieni szlachetnych – czyli Valdorę.

Oryginalnie recenzja ukazała się na portalu Games Fanatic i była moją pierwszą opublikowaną recenzją gry planszowej

 

Kraj miodem i mlekiem płynący

A Valdora bogatą krainą jest – i kropka. Złoto i różnego rodzaju kamienie szlachetne w zasadzie leżą na drodze. Wystarczy tylko mieć odpowiedni osprzęt i już możemy kopać szmaragdy, rubiny i szafiry. Ha – nawet możemy natknąć się na kopalnie srebra, gdzie możemy napełnić sobie mieszek pieniędzmi. Najlepsze jest to, że mieszkają też tutaj jacyś frajerzy… przepraszam bardzo – Patroni, gotowi zapłacić nam za to, że dostarczymy dla nich te kamienie. Nie nasza wina, że im się nie chce ruszyć tyłka z domu, skoro zaraz obok ich chałupy pełno jest drogocennych kamieni. Najdziwniejsze jednak jest to, że jak na taką bogatą krainę jest tu tylko 5 miast, no i dwie niby-przystanie. Pytanie takim razie, czy warto się wybrać w podróż do Valdory?

Złoto i inne kamienie wręcz leżą na ziemi (autor: LucyJo)

Złoto i inne kamienie wręcz leżą na ziemi (autor: LucyJo)

Rzut okiem bardziej szczegółowy

Gra przeznaczona jest dla 3 do 5 graczy. Plansza przedstawia tytułową Valdorę, z jej 5 miastami, przystaniami (gdzie będziemy mogli załadować klejnoty, porzucone (!) przez innych graczy), drogami (z leżącymi na nich (!) klejnotami) i domami Patronów. Naszym głównym celem będzie zbieranie klejnotów, rozsianych po drogach Valdory i dostarczanie ich do odpowiednich Patronów – jeden lubi szmaragdy, drugi rubiny, trzeci złoto, a czwarty żywą gotówkę (srebro). Oczywiście żeby nie było za prosto, musimy mieć odpowiedni sprzęt do wydobycia klejnotów i odpowiednie zamówienia do zrealizowania.

Tura każdego z graczy przebiega szybko i prosto. Najpierw wykonujemy ruch, przemieszczając się tak jak chcemy, o ile nie wejdziemy do miasta. Jeśli już trafimy do miasta, a chcemy iść dalej, nasza postać musi posiadać suchy prowiant na dalszą drogę, w przeciwnym wypadku nasz ruch musi zakończyć się w mieście. Następnie możemy wykonać jedną z kilku akcji:

  • Załadowanie klejnotów
  • Dobranie do 6 monet jeżeli jesteśmy w kopalni (niby bogata kraina, a przy sobie można mieć tylko 6 srebrników)
  • Zaopatrzenie się w prowiant (tylko w mieście)
  • Zakup sprzętu lub zleceń
  • Zrealizowanie zlecenia

Najbardziej interesującym elementem gry, jest właśnie kupowanie sprzętu / zleceń. W 4 narożnych miastach, ustawione są specjalne księgi z kartami, na których są narzędzia lub zlecenia od Patronów (W 2 miastach możemy zaopatrzyć się w kilofy, łopaty itp., a w pozostałych dwóch w zamówienia na szlachetne kamienie). Zawsze możemy kupić tylko tę kartę, która jest na wierzchu. Nie zawsze oczywiście będą one nam pasować. Nie zawsze będziemy też mogli kupić aktualnie widoczne narzędzie – jesteśmy ograniczeni do posiadana tylko jednej sztuki każdego ze sprzętów. W takim przypadku możemy karty w tych księgach przewracać z prawej strony na lewą i na odwrót, szukając tym samym rzeczy, które nas interesują. Szkopuł w tym, że za każde przewrócenie karty, oprócz pierwszego razu, musimy zapłacić srebrem.

Księga zamówień (autor: LucyJo)

Księga zamówień (autor: LucyJo)

Kiedy już mamy narzędzia, zlecenia i zbierzemy interesujące nas klejnoty, możemy czym prędzej biec do Patrona. Swoją wdzięczność okaże nam, dając punkty zwycięstwa oraz oddając do naszej dyspozycji, jednego ze swoich robotników. W momencie kiedy uzbieramy odpowiednią ich ilość, możemy otworzyć warsztat, specjalizujący się w obróbce danego rodzaju kamieni szlachetnych np.: w momencie kiedy zatrudniamy / otrzymujemy drugiego robotnika od Patrona zielonego (szmaragdowego), otwieramy warsztat zielony (otrzymujemy wówczas odpowiedni żeton). Od tego momentu, każde zamówienie na szmaragdy przez nas zrealizowane, będzie przynosić nam dodatkowe punkty. Jeżeli zdarzy się tak, że któryś z Patronów porozdaje wszystkich swoich pomocników, wówczas dostajemy robotnika w innym kolorze wg pewnej z góry ustalonej kolejności.

Gra toczy się do momentu, aż zatrudnimy wszystkich pomocników ze wszystkich kolorów, oprócz jednego. Na koniec gry liczą się punkty z zamówień,  punkty bonusowe z warsztatów, a każdy rodzaj pomocnika, którego udało nam się zdobyć, przyniesie nam 10 punktów zwycięstwa.

Pomocnicy, o których będziemy walczyć (autor: hbirger)

Pomocnicy, o których będziemy walczyć (autor: hbirger)

Wrażenia

Gra ma proste zasady – do wytłumaczenia w 10 minut. Jednocześnie promuje planowanie i wykonywanie tego planu małymi krokami. Trzeba zwracać uwagę na to co robią inni, jakie warsztaty będą mogli zbudować, które zlecenia chcą wykonać itp. W swojej pierwszej rozgrywce, nastawiłem się na dużą ilość sprzętu i realizację najtrudniejszych zamówień (a tym samym najlepiej punktowanych). Na drugim miejscu była natomiast osoba, która przez większość czasu realizowała tylko zamówienia jednego koloru, korzystając z okazji, że wokół fioletowego patrona było mnóstwo odpowiednich kamieni. Gra nie jest pozbawiona elementu losowego. W tej samej rozgrywce, byliśmy świadkami sytuacji, kiedy jeden z graczy koniecznie chciał zakupić szpadel pozwalający na przenoszenie szmaragdów. Przewracał karty w księdze, dopóki miał pieniądze – nie znalazł.

Valdora jest niczym innym jak bardzo dobrą grą z mechaniką pick-up & deliver. Rządzi się dokładnie tymi samymi prawami co inne gry tego typu np. na początku warto się zorientować, jakiego rodzaju zlecenia będą najbardziej opłacalne (nie ma przecież sensu nieść rubinów przez całą planszę, jeżeli inne kamienie wylądowały blisko swoich patronów). Gra się przyjemnie, tury graczy następują po sobie bardzo szybko, a jednak jest miejsce na przemyślenie swoich planów i dostosowanie się do tego co robią inni. Na pewno nie jest to rewolucja na rynku planszówek, ale jest to dokładnie to, czego szukałem. Moja rekomendacja: zagrać u kolegi. Natomiast Jeżeli tak jak ja szukaliście czegoś średnio-lekkiego, na godzinę czasu, a w dodatku lubicie p&d – kupujcie… Ja mam tylko jedną obiekcję –  dlaczego zamiast dróg nie ma torów, a zamiast pionków – lokomotyw. Przecież pociągi to taki dobry temat na grę z mechaniką pick-up & deliver.

Kawałek planszy (autor: hbirger)

Kawałek planszy (autor: hbirger)