Le Havre: The Inland Port – Rosenberg Dwuosobowo #1
Uwe Rosenberg wielkim autorem jest… przynajmniej dla niektórych. Odkąd stworzył Agricolę pudełka z jego nazwiskiem na okładce, są jedynymi z najbardziej wyczekiwanych przez graczy. Widząc Rosenberg na okładce możemy być prawie pewni, że będą combosy, dopracowana mechanika i prawdopodobnie konieczność żywienia swoich pracowników. Jego gry opanowały ostatnio również przeróżne blogi ZnadPlanszowe. W kończy przyszła kolej i na mnie, ale ja bym chciał opowiedzieć o grach, które może nie mają tak wielkiego rozgłosu jak Agricola, Le Havre czy Ora et Labora – a to głównie dlatego, że są grami dwuosobowymi. Na dobry początek najmniej znana z tego grona: Le Havre: The Inland Port
Od swojego starszego i większego brata, Inland Port zapożycza główny cel gry – kto ma najwięcej kasy ten wygra. Kolejna rzecz to przeróżne budynki produkcyjne, do budowy których będziemy potrzebować drewna, gliny, czasem pieniędzy lub jedzenia. Natomiast cała reszta jest zupełnie inna. To właśnie ta inność przykuła moją uwagę do tej gry:
- Po pierwsze: podobnie jak w innym tytule Rosenberga – Ora et Labora, kolejne budynki pojawiają się po zakończeniu kolejnych rund, w znanej od początku kolejności.
- Po drugie: kupione/zbudowane przez nas budynki lądują na kole podobnym do tego z… Ora et Labora. Na początku tury, koło obraca się, a budynki wpadają na co raz to wyższy mnożnik. Ten mnożnik oznacza ile razy w ramach jednej akcji będę mógł użyć budynku tam leżącego. Na części oznaczonej x2 jest tartak dający drewno? W ramach jednej akcji użyję go dwa razy, po czym budynek przesunie się na licznik x0. Co ciekawe, za drobną opłatą mogę użyć budynku przeciwnika – znowu podobnie jak w Ora et Labora.
- Trzecia rzecz, która zdecydowała o tym, że kupiłem tę grę – jest magazyn, w którym oznaczamy ile drewna, gliny, ryb i zboża posiadamy. Trudno to dokładnie opisać – łatwiej jest pokazać, ale i tak się postaram. Każdy znacznik ustawiony jest w pewnej kolumnie i rzędzie, opisanymi liczbami. Suma liczb z rzędu i kolumny to ilość danego surowca, który posiadamy. Teraz najlepsze – w zależności od działania budynku, znaczniki w magazynie będziemy przesuwać do góry, w boki, czy na skos. W zależności od rodzaju tego ruchu ilość surowca wzrośnie w różny sposób. Podobnie z płaceniem – jeżeli chcemy zapłacić za coś jedno drewno, przesuwamy znacznik w lewo. ALE jeżeli znacznik jest na lewej ścianie naszego magazynu, będziemy mogli go przesunąć tylko w dół – płacąc de facto 3 monety zamiast 1. O wydaniu reszty możemy zapomnieć. Powoduje to, że trzeba być ostrożnym i planować nie tylko co chcemy kupić, ale w którym momencie i sprawdzać ile tak naprawdę będziemy musieli za to zapłacić.
The Inland Port tymi ciekawymi zastosowaniami powoduje, że jest to pozycja nietypowa, łącząca różne cechy Le Havre i Ora et Labora, a jednocześnie nie przypominająca jakoś mocno żadnego ze swoich protoplastów. Jeżeli szukacie dwuosobowej wersji Le Havre to możecie się zawieść na tej pozycji. Jeżeli szukacie czegoś, do czego będziecie mogli często siadać ze swoją drugą połówką – to przemyślcie zakup. Inland Port nie ma niestety zbyt wysokiej regrywalności – zawsze mamy ten sam zestaw budynków, wychodzących w tej samej kolejności. Mimo to, trzymam tę grę w swojej kolekcji i wyciągam ją co jakiś. Mam wtedy dużą frajdę z manipulowania towarami w magazynie oraz używania budynków na kole “produkcji”.
Następnym razem kolejna dwuosobowa gra Rosenberga, której dużo bliżej do swojego pierwowzoru niż Inland Port – chyba nietrudno się domyślić który to tytuł?