T.I.M.E Stories – gdzie pierwsze skrzypce gra fabuła, a drugie zagadki
Odkąd pamiętam zawsze miałem “dziwny” gust, jeżeli chodzi o gry komputerowe. Wszyscy zagrywali się w Quake, Need for Speed, a ja wolałem grać w japońskie RPGi, albo Maria. Ale zawsze szczególne miejsce w moim sercu miały przygodówki – nawet te stare, gdzie było trzeba się wpatrywać w ekran, żeby znaleźć te kilka pikseli, które udawały klucz, w celu przeniesienia go przez kilka ekranów, by otworzyć drzwi, za którymi czekały kolejne zagadki. Najwyżej w moim prywatnym rankingu plasuje się seria Gabriel Knight, ze świetnym klimatem, ciekawą fabułą i ciekawymi zagadkami. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego jest możliwe do odtworzenia na planszy, ale udało się wydawnictwu Space Cowboys w grze T.I.M.E Stories. Niestety sukces został częściowo okupiony pewnymi wadami, chociaż lepszym słowem będzie “cechami”, które spowodują, że wielu graczy będzie miało ochotę wykląć twórców i nigdy nie spróbują tego tytułu. Ja mam zamiar Wam powiedzieć, dlaczego nie powinniście przechodzić obok tego tytułu obojętnie.